Zaczęło się od wielkiego marzenia, aby zobaczyć Peru i szczęśliwego losu, który pozwolił mi wygrać wycieczkę do tego kraju. Potem łaskawy sponsor zgodził się, żebym sama zorganizowała swój wyjazd. Znalazło się paru śmiałków, którzy chcieli mi w tej podróży towarzyszyć. Wyprawiliśmy się w szóstkę, oprócz mnie i Marcina, cierpliwego racjonalizatora moich wszelkich i często niezbyt przemyślanych pomysłów, pojechał Piotrek – kontemplujący życie we wszystkich jego aspektach stoik, doświadczony traper Zbyszek, jego żona Joasia, debiutująca w podróży oraz miłośnik rywalizacji i cebuli Mirek. Po raz pierwszy spotkaliśmy się w lutym 2003 roku w ambasadzie Peru, wyrabiając wizę.