Geoblog.pl    locatalina    Podróże    Indonezja    w kierunku wulkanu Bromo
Zwiń mapę
2008
13
cze

w kierunku wulkanu Bromo

 
Indonezja
Indonezja, Bromo
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 14424 km
 
W hostelu wykupujemy pakiet zawierający transport pod wulkan Bromo, nocleg ze śniadaniem i transport na Bali (320 tys. rupii). Początkowo jedziemy małym busem w towarzystwie kilku innych turystów. Długie godziny mijają nam na obserwowaniu drogi pełnej riksz, samochodów a przede wszystkim starych ciężarówek. Jazda przypomina grę zręcznościową, w której wygrywa ten kto jest większy i zmusi mniejszego do zjechania na pobocze, kto ma głośniejszy klakson i lepszy refleks. należy trąbić klaksonem, mrugać światłami a potem jechać na wprost przeciwnika i nie ustępować. Nasz kierowca ma żelazne nerwy. Pierzchały przed nim motory i inne pojazdy. Podczas przerw w podróży oddalałyśmy się ode reszty turystów w poszukiwaniu jadłodajni nie skażonych masową turystyką.. Raz znalazłyśmy warung prowadzony przez starsze małżeństwo. Poprosiłyśmy o jedyną znaną nam potrawę, czyli gado-gado. nałożyli nam na blaszane miski coś zupełnie innego i piekielnie ostrego z uśmiechem obserwując naszą reakcję. Nie poddałyśmy się i wylizałyśmy miski. Na innym przystanku załapałyśmy się na cudownie delikatne placuszki z ryżu i rozmowę w języku migowym.
Po około 11 godzinach kołysania, podskakiwania i rzucania w busie dojechaliśmy do Probolinggo, gdzie przesiedliśmy się do innych busów. Wykorzystując krótką przerwę ruszyłyśmy w ciemną uliczkę na poszukiwanie czegoś do jedzenia. Znalazłyśmy wózek sprzedający smakowicie pachnące szare kluseczki. Po spróbowaniu kluseczki okazały się mięsem i zostały złożone w ofierze ulicznym kotom. Zadowoliłyśmy się chipsami z bananów i czymś, co się nazywało Krepak. Dopiero kierowca busa uświadomił nam, że kupiłyśmy czipsy z ryby i zrozumiałyśmy dziwny uśmiech kobiety, która nam je sprzedawała.
Droga do Cemoro Lawang w pobliżu wulkanu Bromo z milionem zakrętów i nachyleniu o kącie 75 stopni, zajęła nam kolejną godzinę lub może dwie. Nie chciało nam się wyciągać zegarków. Cała jazda przeczyła prawu grawitacji. Do tej pory nie wiem, jak samochód dał radę tam wjechać.
Do Cafe Lava, które okazuje się schroniskiem w górach docieramy po 21.oo. Jest bardzo zimno. Wokół kręca się ludzie zakutani w koce, z czapkami zaciśniętymi na oczy. Nie ma tu nic do jedzenia. Całe szczęście, że choć gorąca wodę dostajemy, to jest okazja rozpakować zapas zupek w proszku. Wokół przejmująca cisz. Nie słychać owadów. Nie ma kogutów.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
locatalina
Katarzyna Gapska
zwiedziła 8.5% świata (17 państw)
Zasoby: 124 wpisy124 1 komentarz1 5 zdjęć5 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
30.01.2009 - 30.01.2009
 
 
20.03.2003 - 22.04.2003
 
 
04.04.2004 - 20.04.2004