Geoblog.pl    locatalina    Podróże    Peru i Boliwia    w drodze na Machu Picchu
Zwiń mapę
2003
10
kwi

w drodze na Machu Picchu

 
Peru
Peru, Ollantaytambo
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 20135 km
 
Cuzco ma klimat charakterystyczny dla wysokich partii gór, leży na wysokości ponad 3000 m.n.p.m. W ciągu dnia jest tu ciepło, ale wieczorem temperatura obniża się gwałtownie. Wczoraj równie nagle pojawił się deszcz. Popadał chwilę, nawet nie przeszkadzając słońcu, które nadal intensywnie świeciło, wyglądając znad wielkiej ciemnej chmury.

Miasto staje się coraz bardziej odświętne. Zbliża się semana santa. W powietrzu unosi się zapach saumedio con polo santo. Tli się to w glinianych naczyniach w każdym niemal miejscu i przypomina o nadchodzących świętach. Będą tak płonąc przez cały święty tydzień.

Odkrywamy nowe oblicze miasta. Jeszcze wczoraj Cuzco wydawało się czyste i cywilizowane, dzisiaj, kiedy obserwujemy je z okien colectivo jadącego do Ollantaytambo wyłania się jego druga twarz. Bieda mieszka w glinianych chałupkach u podnóża gór, wystarczy intensywna ulewa, żeby znikło całe osiedle. Dostojne wzgórza kontrastują ze świniami ryjącymi na wysypiskach. Jakaś Indianka rozłożyła szeroką spódnicę. Za chwilę wypłynęła spod niej żółta stróżka. Tuż obok dzieci bawią się na ulicy czymś, co kiedyś mogło być pomarańczą.

Dworzec autobusowy, ten nie przeznaczony dla turystów, to błotnisty plac, pełen zniszczonych samochodów, przekupek i zabieganych podróżnych. Trzeba uzbroić się w cierpliwość i czekać aż znajda się chętni na podróż. To nic, że mieliśmy odjechać o 17.00. Może jeszcze ktoś nadejdzie. To nic, że nie ma już miejsca, że gnieciemy się wśród pasiastych tobołków, kapeluszy i paczek z wełną. Jeszcze tylko prowiant na drogę. W ostatniej chwili wskakują do pojazdu sprzedawcy napojów, słodyczy i gazet. Przede mną usiadł młodzieniec. Zapach długo niemytego ciała towarzyszył mi całą dwugodzinną podróż.

Ollantaytambo to maleńka miejscowość w Andach. Na placu pełno Indianek sprzedających empanades i kukurydzę. Nie mamy czasu na zakupy. Szybkim marszem wzdłuż wzburzonej rzeczki udajemy się na stacje pociągu. Do Aguas Calientes, skąd wyruszymy na Machu Picchu jedzie tylko jeden pociąg turystyczny. Ustawiamy się w międzynarodowej kolejce do kas. Towarzyszy nam Yvonne, która tak bardzo chce się nami opiekować, że nazywamy ją mama Yvo. Obowiązują dwie ceny. Turyści za bilet „ida i vuelta” płacą 25 dolarów.

Odjeżdżamy punktualnie. Droga wiedzie wzdłuż rzeki Urubamba, która szumi złowieszczo. Szkoda, że góry zobaczymy dopiero jutro. Zapadł już zmrok.

W Aguas Calientes przyjemnej wiosce turystycznej, której nazwa pochodzi od bijących tu gorących źródeł, kwaterujemy się w hotelu El Inca polecanym przez Yvonne.

Hostel znajduje się nad rzeką. Szum wody nie pozwala zasnąć. Brunatno-szara woda przelewała się w niej z wielka siła. Leje deszcz. Jak jutro zdobędziemy szczyt?

 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
locatalina
Katarzyna Gapska
zwiedziła 8.5% świata (17 państw)
Zasoby: 124 wpisy124 1 komentarz1 5 zdjęć5 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
30.01.2009 - 30.01.2009
 
 
20.03.2003 - 22.04.2003
 
 
04.04.2004 - 20.04.2004