Wyruszamy późno, bo około 9.00 i szukamy transportu do Zinacatan, małej wioski indiańskiej. Spory kawał maszerujemy wąskimi i wysokimi chodnikami. Zapuszczamy się w gąszcz straganów. Łatwo się tu zapatrzeć na scenki uliczne i zgubić swoich towarzyszy. Mnie się to przytrafia. Indianie wskazują różne drogi. Wkrótce zupełnie nie wiem, gdzie jestem. Na szczęście grupa ma lepszy zmysł orientacji. Jedziemy colectivo (40 min., 8 peso) krętą drogą pod górę. Centrum wsi stanowi biały kościół przyozdobiony tysiącami chorągiewek. Kupujemy kartę turystyczną (10 peso) upoważniającą do wejścia do kościoła i muzeum ubioru. Wewnątrz świątyni mnóstwo figurek nieznanych nam świętych i zwierząt. Przed niektórymi leżą banany, jajka, płatki kwiatów, płoną świece. Pachnie kadzidłem. Stare wierzenia indiańskie mieszają się z chrześcijaństwem. Zaczepieni przed drobną Indiankę dajemy się zaprosić do jej domu, oczywiście w celach handlowych. Kobieta sprzedaje nalewki domowej roboty i wyroby z wełny. Jest bardzo miła i ma przyzwoite ceny. W muzeum ubiorów przymierzamy indiańskie stroje. Opiekunki eksponatów śmieją się razem z nami i pomagają zakładać skomplikowane elementy garderoby. Do San Jose Chamula idziemy na piechotę. Chwile i wędrujemy wzdłuż szosy, by po chwili skręcić w leśną ścieżkę. Mijamy ubogie gospodarstwa, pasące się owce, plantacje kukurydzy. W Chumula udajemy się na cmentarz, położony na wzgórzu. Rudobrunatne groby pokryte są ściętą trawą. Krzyże mają trzy kolory - czarny, biały i niebieski, świadczą o wieku zmarłego. Kręci się tu sporo Indian. Ozdabiają groby bliskich, sprzątają. Dzieciaki bawią się w berka i rzucają mandarynkami. Nie ma smutku. Wszyscy się śmieją. Mamy wrażenie, że trwa tu właśnie wielki piknik. Odwiedzamy jeszcze miejscowy rynek i wracamy colectivo do San Cristobal. Wieczór spędzamy w knajpce na pysznym burrito (15 peso) i słuchamy opowieści Marcina i Bartka, którzy wybrali się do innej wsi. Trafili tam na ubój byka. Wszyscy mieszkańcy uczestniczyli w rozdzielaniu mięsa. Chłopcy też dostali parę chrząstek, którymi chętnie podzielili się z nami.